wtorek, 12 października 2010

Bilety lotnicze do Donceaster

Jestem studentką na wakacje zaplanowałam, że pójdę do pracy, żeby sobie troszeczkę dorobić na własne wydatki a nie ciągle ciągnąć kasę od rodziców. To zresztą normalne większość studentów tak robi. W Polsce ostatnimi czasy ciężko z pracą a jak jest to za marne grosze, jeżeli ktoś nie ma żadnego doświadczenia. Postanowiłam, więc że wyjadę za granicę. Na cel wybrałam Wielką Brytanię i chociaż mój angielski nigdy nie stał na bardzo wysokim poziomie to na pewno lepiej się nim posługiwałam niż francuskim czy niemieckim których też się uczyłam. Szukałam na Internecie różnych ofert pracy, aż trafiłam na jedną bardzo interesującą ofertę na północ od Londynu. Propozycja pracy dotyczyła pracy jako pokojówka, nie wymagali doświadczenia, angielski na poziomie podstawowym oraz chęć do pracy. Dodatkowo dobre wynagrodzenie w wysokości 8 funtów za godzinę netto. Praca miała być 7 dni w tygodniu po 8 godzin. Nie potrzebowałam odpoczynku w końcu jechałam tam do pracy, brak dnia wolnego nie stwarzał dla mnie żadnego problemu. Aby dostać pracę należało wysłać swoje CV w języku angielskim oraz wpłacić 100 funtów. Pewnie po to żeby w ostatniej chwili się nie wycofać. Zaaplikowałam i przelałam pieniądze na podane konto. Po miesiącu dostałam maila zwrotnego, że zostałam przyjęta i mogę przyjeżdżać, podali mi adres oraz numer telefonu. Zaznaczyli, że trzeba jeszcze dopłacić 50 funtów jeżeli przyjmuję ofertę. Coraz mniej mi się to podobało, ale zainwestowałam w to i tak już sporo, wydałam wszystkie swoje oszczędności. Żeby kupić bilet lotniczy do Donceaster musiałam poprosić o pieniądze rodziców. Obiecałam wszystko zwrócić po powrocie. Zarezerwowałam pierwszy wolny lot do Donceaster. Po przylocie zamówiłam taksówkę i pojechałam pod wskazany adres. Coś nie pasowało na miejscu nie było żadnego hotelu. Kiedy zapytałam jednego z przechodniów o taki hotel kiwnął głową, że takiego nie zna, inni tak samo. Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie. Zainwestowałam w to tyle pieniędzy, nie wiedziałam co mam zrobić ostatnią deska ratunku był jeszcze numer telefonu zadzwoniłam, odezwała się jakaś staruszka. Wrobili mnie. Usiadłam bezradnie na skraju chodnika i zaczęłam płakać dopiero po kilkudziesięciu minutach wstałam i doszłam na posterunek policji. Próbowałam im naświetlić sprawę, obiecali się tym zająć jednak tak na prawdę nie zrobili kompletnie nic. Nie pytali nawet o szczegóły. Odpuściłam więc sobie próbę złapania oszustów. Bardziej bałam się zadzwonić do rodziców i powiedzieć im o mojej naiwności, ale cóż miałam zrobić nie miałam złamanego grosza więc nie mogłam nawet jak kupić biletu powrotnego, nikogo też nie znałam. Rodzice trochę się zdenerwowali, ale przelali mi na konto pieniądze zakupiłam pierwszy lepszy wylot z Donceaster. Wśród oczekujących na przylot z Donceaster bliskich czekał mój tata. Zabrał mnie do domu. Postanowiłam już nigdy w ciemno nie jechać za granicę, a pracę w tamte wakacje podjęłam w Polsce może za mniejsze pieniądze, ale przynajmniej prawdziwe pieniądze.

Brak komentarzy: