wtorek, 12 października 2010

Bilety lotnicze do Zurychu

Z mężem rozwiedliśmy się 5 lat temu. Dla dobra naszego syna pozwoliłam na to by zamieszkał z ojcem w Szwajcarii. Mnie nie byłoby stać na jego wychowanie jako samotnej matce. Często się widujemy, raz na dwa miesiące przyjeżdżam do nich w odwiedziny a wakacje spędza u mnie w Polsce. Ostatnim razem gdy kupiłam bilety lotnicze do Zurychu musiałam z nich zrezygnować. Dopadła mnie grypa bałam się więc pojechać, żeby go nie zarazić. Lot do Zurychu udało mi się zrealizować dopiero miesiąc później. Tak się złożyło że mój syn, który gra w szkolnej drużynie miał mecz. Na miejscu mąż przyjechał po mnie samochodem i popędziliśmy na rozgrywki międzyszkolne. Zajęliśmy zaszczytne miejsca na trybunach, nowa żona mojego męża jest dyrektorką w tamtejszej szkole. Utrzymujemy umiarkowanie dobre stosunki, na tyle by moje dziecko czuło się komfortowo. Nasz syn w gra na pozycji rozgrywającego talent piłkarski odziedziczył oczywiście po tatusiu. Pierwsza połowa była dość nerwowa zakończyła się wynikiem 2:1 dla drużyny przeciwnej. Jednak w drugiej połowie nastąpiła maksymalna mobilizacja. Trybuny szalały, doping ze strony naszej i kolegów ze szkoły sprawił, że w drużyną wstąpiły nowe siły, czego efektem było miażdżące zwycięstwo. Żeby uczcić to mąż zaprosił nas wszystkich na wykwintny obiad i dużą porcję lodów. Cieszyłam się, że mogłam spędzić z synem trochę czasu. Później poszedł świętować z kolegami i koleżankami. My wróciliśmy do domu by porozmawiać o zbliżających się wakacjach. Mój były mąż wymyślił by wakacje w tym roku spędził u niego, byłam nieco podenerwowana tym faktem i tak rzadko się z nim już widywałam. Zdecydowaliśmy zapytać o opinię samego zainteresowanego. Po powrocie stwierdził, że jednak woli przyjechać do Polski zobaczyć się z dziadkami, a ostatnie dwa tygodnie spędzić na wyjeździe z ojcem. Na to mogłam przystać. Wylot z Zurychu miałam zaplanowany na następny dzień, ciężko się tak rozstawać kiedy dopiero się przyjechało. Następnego dnia zabrałam syna jeszcze na miasto do ZOO i na obiad. Zjedliśmy wyśmienite ciasteczka z marmoladą na deser, nasze ulubione. Poszliśmy też razem na basen. Później odwieźli mnie na lotnisko. Po przylocie z Zurychu zabrałam się za planowanie przyjazdu, gdyż czasu było już niewiele. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę i odmalowałam jego pokój, kupiłam też nowe meble. Postanowiłam, że dwa tygodnie spędzimy na wsi u dziadków, później pojedziemy nad morze na tydzień i na tydzień w góry. W ostatni tydzień postanowiłam, że zabiorę go na Słowację.

Brak komentarzy: