środa, 3 marca 2010

Słowo o lotniczych rekordach

Niektórzy na samą myśl o lataniu dostają gęsiej skórki. Osobom z lękiem wysokości trudno zrozumieć, jak można oderwać się od ziemi na wysokość większą niż pół metra. Ich całkowitym przeciwieństwem są lotnicy, którzy biją wszelkie rekordy w swoich imponujących maszynach.

Jednym z najbardziej prestiżowych rekordów jest rekord prędkości, który próbowano bić już w początkach lotnictwa. Początkowe wyniki robiły w swoim czasie ogromne wrażenie, ale dziś wyglądają co najwyżej zabawnie. 41 km/h poleciał w 1906 r. Alberto Santos-Dumont, wykorzystując maszynę własnej konstrukcji. Barierę 100 km/h przekroczył w 1910 r. Leon Morane, pilotując samolot Bleriot XIII. Rekord utrzymał jedynie przez kilka miesięcy, gdyż jego konkurent lecący tym samym modelem poleciał o trzy kilometry na godzinę prędzej. Te wyniki jednak bledną w porównaniu z wyczynami pilotów odrzutowców. Już w 1961 r. amerykański samolot F4H-1F Phantom II przekroczył 1452 km/h.

Inną kategorią rekordów jest rekord długości lotu, który obecnie trzyma QinetiQ Zephyr - samolot sterowany przez autopilota, który utrzymał się w powietrzu przez ponad osiemdziesiąt trzy godziny. Co ciekawe, samolot jest... wykonanym ręcznie modelem, wykonanym przede wszystkim w celu pobicia rekordu. Trudność związana z próbą jest zatem żadna w porównaniu z wyzwaniem stawianym śmiałkom sprzed lat, a sukces zależał od poprawnego zaprojektowania konstrukcji.

Prawdziwe latanie "na rekord" to dziedzina tak bardzo odmienna od zestawu "tanie bilety lotnicze + wycieczki", jak tylko można to sobie wyobrazić. Osoby, które każdego roku wyprawiają się na wczasy wykorzystując zwykłe linie lotnicze, nie przeżyły nawet namiastki emocji, jakie towarzyszą lataniu ekstremalnemu. Szczęśliwi i zamożni wybrańcy mogą przelecieć się odrzutowcem w towarzystwie doświadczonego pilota - ale nawet nie myśl o takich atrakcjach, jeżeli już lot pasażerki jest dla ciebie dużym wyzwaniem.

Brak komentarzy: